Protest movements in Russia and new media. Part 1.
Protest movements in Russia and new media. Part 2 (discussion).
Trzecie spotkanie z cyklu «Nowe Ruchy Społeczne» podejmujący problematykę zintensyfikowanych w ostatnim czasie oddolnych ruchów społecznych. Na seminarium gościł Aleksander Bikbov, socjolog z Uniwersytetu Moskiewskiego, badacz zrzeszony z paryskim Centrum Maurice Halbwachs, jest członkiem tzw. Niezależnej Inicjatywy Badawczej, skupiającej rosyjskich specjalistów różnych nauk społecznychm, którzy postanowli przyjrzeć się bliżej powyborczym protestom w Rosji.
Podczas spotkania Alexander Bikbov podzielił się wynikami najnowszych badań terenowych w środowisku protestujących obywateli Rosji, którzy, począwszy od grudnia 2011, wyrażają masowo swój sprzeciw wobec nieprawidłowości systemu władzy w ich państwie. Materiał został zebrany na protestach w Moskwie, Sankt Petersburgu, Saratowie, a nawet w Paryżu.
Kontekst powyborczych mobilizacji został porównany z innymi współczesnymi, masowymi mobilizacjami rosyjskiej młodzieży, w tym antyrasistowskiej i ultranacjonalistycznej. Dodatkowo szczególnym tematem panelu była rola nowych mediów nie tylko z punktu widzenia ich użycia w rosyjskich protestach, ale również w kontekście szerszym, jako forma ekspresji grupowych praktyk i emocji współczesnej młodzieży.
Paweł Pieniążek: Od wyborów parlamentarnych, które odbyły się 4 grudnia 2011 roku, do wyborów prezydenckich z 4 marca 2012 roku mieszkańcy dużych miastach w tym Moskwy i Petersburga tłumnie wychodzili na ulicę. Po ogłoszeniu zwycięstwa przez Władimira Putina sytuacja się uspokoiła. Co osiągnął ten ruch?
Aleksander Bikbow: Najważniejsze jest to, że Rosjanie zdobyli doświadczenie niezbędne podczas akcji ulicznych, gdy są uważnie obserwowani przez władze. Wydarzenia z ostatnich trzech miesięcy nie ograniczały się tylko do protestów – to był także ruch obserwatorów wyborczych, którzy zaczęli nagrywać i rejestrować wszystkie naruszenia, aby uchronić wybory przed fałszerstwami. Aktywność tego ruchu widać było kilka dni temu w mieście Jarosław, które leży około 400 – 500 kilometrów na północ od Moskwy. Podczas odbywających się tam wyborów samorządowych lokalna społeczność i duża grupa obserwatorów, którzy uczestniczyli w wyborach prezydenckich w Moskwie i Petersburgu, samodzielnie się zorganizowali i udaremnili łamanie procedur, dzięki czemu merem został kandydat opozycji. < ...>
Znany rosyjski bloger Ilia Kliszyn powiedział, że w Rosji w dobrym stylu jest teraz angażować się w politykę. Czy chodzenie na demonstracje to też efekt mody?
– W Rosji trwa bardzo świadoma próba wykreowania mody na akcje polityczne. Chodzi o pokazanie, że to może być dobra zabawa, ale jest też trochę bohaterskie i odświętne. Jakieś dwa, trzy lata temu dziennikarze, zwłaszcza z nowych mediów, zaczęli rozmawiać o modnych protestach. To się łączyło z tzw. strategią 31, czyli demonstracjami, które odbywały się w Rosji każdego 31. dnia miesiąca, dla poparcia 31. artykułu konstytucji o wolności zgromadzeń. W tej akcji nie chodziło o nic innego, jak tylko o manifestowanie. Rozpoczęli ją aktywiści z kręgów liberalnych i obrońców praw człowieka. Z czasem stała się całkiem modna. Ludzie zaczęli tam chodzić, żeby… No, nie żeby dać się pobić przez policję, ale żeby uczestniczyć w fajnej akcji z adrenaliną.
To, co stało się w Moskwie, Petersburgu i w innych miastach w grudniu zeszłego roku, miało zupełnie inne zadanie, to już nie była czysta zabawa. Ludzie zaczęli manifestować zaraz po wyborach, 4 grudnia wieczorem. Policja zgarnęła może 75 osób, a następnego dnia kolejnych 300. Pierwszą wielką prawomocną demonstrację zaplanowano na 10 grudnia. Krążyły plotki, że wojsko będzie strzelać, przyjedzie jakiś tajemniczy czeczeński oddział i brutalnie potraktuje manifestantów. To pokazuje, że na początku nie pojawiał się wymiar zabawy. Nie był pewny. < ...>